wtorek, 13 stycznia 2015

/Dzień 13./

Dziś się ucieszycie, bo mojego pisania nie będzie prawie wcale. Żeby jednak nie było- nie dlatego, że leżałam cały dzień  nie mam o czym pisać, raczej dlatego że po sześciu godzinach pisania planu miesięcznego, który muszę oddać jutro, nie mam na nic więcej siły. Nie mam siły mówić, podnieść rąk do góry, oczy mi opadają, a łóżko tak daleko.

Ale nic to, bowiem fakt, ze napisać się udało (z jakim skutkiem to się jeszcze okaże) uświadamia mi, że z każdą kolejną chwilą jestem coraz bliżej celu. Coraz bliżej końca licencjatu, przyszłego roku, spełnienia marzeń, wieczności. A chwila, gdy uświadamiam sobie, że być może koniec nadejdzie gdy tylko napiszę następne słowo, jest chyba najszczęśliwszą chwilą jaką dziś miałam. Koniec jednak jeszcze nie nadszedł, mimo szczerej nadziei, piszę więc dalej.

Zastanówcie się chwilę. Patrzyliście kiedyś na coś/na kogoś i byliście pod wrażeniem? Pewnie tak. Bywało tak, ze ten obraz zostawał wam jeszcze na długo w głowie? Z pewnością. A gdy tak teraz o tym myślicie- zamienilibyście się z tym kimś/czymś na miejsca? Albo myślicie może, ze pewnego dnia będziecie w takiej samej sytuacji? Moja odpowiedź na wszystkie pytania brzmi- TAK! Chwilę jeszcze potrzymam was jednak w nieświadomości o czym dokładniej teraz myślę.

Tu chciałam napisać coś inteligentnego, ale nic takiego nie przyszło mi do głowy.

Chciałam grać na zwłokę, ale mój mózg naprawdę jest tak wykończony że nic nie jest w stanie wymyślić. Dlatego od razu powiem o co mi chodzi. We wrześniu spędziłam kilka dni w Albanii i choć mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam wrócić, to to do czego dążę można by zapewne spotkać w wielu innych miejscach świata. Krowa na plaży, pod palmą. Tak, dokładnie to. Krowa na plaży. Na plaży pod palmą. Krowa pod palmą. Wyobraź sobie tą sytuację- leżysz na plaży, jest piękna pogoda. Nagle otwierasz oczy i widzisz krowę. No bajka.

I choć wcale nie marzę o tym, by stać się krową, mimo że tak by się mogło wydawać, to chciałabym tak pożyć kilka dni. Wiecie, jeść, spać, siedzieć i leżeć na plaży. Pod moją własną palmą. Nie przejmować się tym wszystkim dookoła, tym ze to może trochę dziwne, ze w zasadzie na tej plaży nawet nie ma co jeść.

A może nawet nie na plaży i nie pod palmą. Gdziekolwiek. Wiedzieć, ze robię dokładnie to, czego chcę, że nie trwam w złych wyborach, ze nic i nikt mnie nie ruszy i właściwie pozostało mi tylko czekać na koniec, na wieczność.

Teraz pozostaje mi patrzeć na zdjęcie krowy, które wisi na mojej ścianie, ale kto wie, może za niecały rok się uda i będę dokładnie tam gdzie być chcę.


Tą noc wypełni krowa i głos Michała Łanuszki. Polecam, totalnie inna rzeczywistość. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz