piątek, 9 stycznia 2015

/Dzień 9./

Pisarz, który mnie tak wczoraj zafascynował, to nikt inny jak tylko Melchior Wańkowicz. O nim jednak naczytaliście się wczoraj, zostawię więc jego temat w spokoju i przejdę do dnia dzisiejszego.

Mam mały problem ze znalezieniem mojego „więcej”. I nie chodzi o to, że go nie mam, wręcz przeciwnie- mam wrażenie że cały dzisiejszy dzień to więcej. Do każdej zaplanowanej sytuacji dochodziły niezaplanowane, bez których dzisiejszy dzień byłby o wiele spokojniejszy, nie uniknęłabym cudem zawału i nie miałabym czego wspominać teraz. O czym mówię?

Chyba zacznę od tego, że, dosłownie cudem, uniknęłam dziś wypadku. Ja wjeżdżająca na spore skrzyżowanie z zepsutą sygnalizacją świetlną to nie jest dobra rzecz, szczególnie po dodaniu kilku osób, które jak widzą brak czerwonego, zielonego czy jakiegokolwiek innego światła to jadą i nie patrzą. Spotkaliśmy się wiec gdzieś po drodze, ja przeżyłam, oni przeżyli, później zapomniałam po drodze do domu skręcić i załatwić kilka rzeczy, ale kto by się martwił, gdy dusza wciąż na ramieniu.

A skoro o zapominaniu mowa, to jestem tym geniuszem, który jedzie na badania i zapomina o skierowaniu. Znowu samochód staje się centrum akcji, bowiem w połowie drogi dom-przychodnia stwierdziłam ze zdumieniem, ze gdybym właśnie wpadła do rowu to wcale nie stwierdzą, ze nie ma w tym nic dziwnego, skoro jadę na EEG , przecież mózg mi się musiał zaćmić. Ale nie, nie miałam przy sobie skierowania, więc nikt by się nie zorientował ze rów bo mózg. Nie bardzo jednak miałam perspektywy na zmianę sytuacji, bo czasu mało, droga daleka, co robić? Uwaga, od dziś jestem największym miłośnikiem interenetów, telefonów, zdjęć i braci. Jak to wszystko się połączy to sytuacja wygląda następująco. Dzwonisz do brata. Wysyłasz go do swojego pokoju, by wśród wszystkiego co tam jest odnalazł skierowanie. Warto zaznaczyć, że moje szuflady są pełne różnych papierów, kartek i innych takich, więc tu zadanie było utrudnione. Następnie brat wysyła ci zdjęcie skierowania. Brata można zamienić na jakąkolwiek inną osobę która z tobą mieszka, ale wiecie- ja dziś go kocham jak nigdy w tym roku, więc muszę tak o nim. Idziesz do lekarza, w rejestracji modlisz się o to, żeby to zaakceptowali. Zresztą jadąc samochodem też. Trafiasz na przesympatyczną młodą kobietę, która jest tak zachwycona pomysłem zrobienia zdjęcia, że podaje swój adres mailowy, aby to zdjęcie otrzymać. Drukuje je, żeby było na kartce, wypełnia na jego podstawie co tam trzeba w komputerze a na koniec zostawia sobie, ale kto by się tym przejmował, skoro i tak nic po nim nie widać? Poważnie, zdjęcie było o wiele wyraźniejsze, ale ona chciała wydrukować, żeby przepisać. A w międzyczasie pogawędka o tym, ze jak to dobrze że teraz technologia taka rozwinięta.
 
Wciąż mam nieodparte wrażenie, ze to po prostu nie miało prawa się udać. Ale ja tam wiem też swoje, On jest większy niż cokolwiek innego. I nie ma że szczęście, że fart, że przypadek. Tu nawet szczęście by nie pomogło, tylko On mógł.

Odchodząc całkowicie od tematu- posiadacie jakieś rzeczy swoich rodziców/dziadków z lat ich młodości? Moja piwnica właśnie ostatnio zaczęła ujawniać swoje skarby. Wiecie, ta bezcenna chwila gdy znajdujesz indeks taty i widzisz te wszystkie trójki. Albo listy między rodzicami z czasów przed lub tuż po małżeńskich. U mnie w domu są to też zdjęcia. Tata był, i nadal jest, zafascynowany fotografią, miał swoją ciemnię i robił dużo zdjęć. Dziś w moje ręce wpadło pudełko z kilkudziesięcioma fotografiami zapisanymi na slajdach. Jestem zaskoczona jakością, detalami i wszystkim tym co jest na zdjęciach, zostaje jeszcze odnalezienie odpowiedniego rzutnika i obejrzenie ich już w normalnej wielkości.


Moje dzisiejsze więcej jest całkowicie niezaplanowane, ale dało zamierzony efekt, ucząc mnie dziś nowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz