Pisarz, który mnie tak wczoraj zafascynował, to nikt inny
jak tylko Melchior Wańkowicz. O nim jednak naczytaliście się wczoraj, zostawię
więc jego temat w spokoju i przejdę do dnia dzisiejszego.
Mam mały problem ze znalezieniem mojego „więcej”. I nie chodzi
o to, że go nie mam, wręcz przeciwnie- mam wrażenie że cały dzisiejszy dzień to
więcej. Do każdej zaplanowanej sytuacji dochodziły niezaplanowane, bez których
dzisiejszy dzień byłby o wiele spokojniejszy, nie uniknęłabym cudem zawału i
nie miałabym czego wspominać teraz. O czym mówię?
Chyba zacznę od tego, że, dosłownie cudem, uniknęłam dziś
wypadku. Ja wjeżdżająca na spore skrzyżowanie z zepsutą sygnalizacją świetlną
to nie jest dobra rzecz, szczególnie po dodaniu kilku osób, które jak widzą
brak czerwonego, zielonego czy jakiegokolwiek innego światła to jadą i nie
patrzą. Spotkaliśmy się wiec gdzieś po drodze, ja przeżyłam, oni przeżyli,
później zapomniałam po drodze do domu skręcić i załatwić kilka rzeczy, ale kto
by się martwił, gdy dusza wciąż na ramieniu.
A skoro o zapominaniu mowa, to jestem tym geniuszem, który
jedzie na badania i zapomina o skierowaniu. Znowu samochód staje się centrum
akcji, bowiem w połowie drogi dom-przychodnia stwierdziłam ze zdumieniem, ze
gdybym właśnie wpadła do rowu to wcale nie stwierdzą, ze nie ma w tym nic dziwnego,
skoro jadę na EEG , przecież mózg mi się musiał zaćmić. Ale nie, nie miałam
przy sobie skierowania, więc nikt by się nie zorientował ze rów bo mózg. Nie
bardzo jednak miałam perspektywy na zmianę sytuacji, bo czasu mało, droga
daleka, co robić? Uwaga, od dziś jestem największym miłośnikiem interenetów,
telefonów, zdjęć i braci. Jak to wszystko się połączy to sytuacja wygląda
następująco. Dzwonisz do brata. Wysyłasz go do swojego pokoju, by wśród
wszystkiego co tam jest odnalazł skierowanie. Warto zaznaczyć, że moje szuflady
są pełne różnych papierów, kartek i innych takich, więc tu zadanie było utrudnione.
Następnie brat wysyła ci zdjęcie skierowania. Brata można zamienić na
jakąkolwiek inną osobę która z tobą mieszka, ale wiecie- ja dziś go kocham jak
nigdy w tym roku, więc muszę tak o nim. Idziesz do lekarza, w rejestracji
modlisz się o to, żeby to zaakceptowali. Zresztą jadąc samochodem też. Trafiasz
na przesympatyczną młodą kobietę, która jest tak zachwycona pomysłem zrobienia
zdjęcia, że podaje swój adres mailowy, aby to zdjęcie otrzymać. Drukuje je,
żeby było na kartce, wypełnia na jego podstawie co tam trzeba w komputerze a na
koniec zostawia sobie, ale kto by się tym przejmował, skoro i tak nic po nim
nie widać? Poważnie, zdjęcie było o wiele wyraźniejsze, ale ona chciała
wydrukować, żeby przepisać. A w międzyczasie pogawędka o tym, ze jak to dobrze
że teraz technologia taka rozwinięta.
Wciąż mam nieodparte wrażenie, ze to po prostu nie miało prawa
się udać. Ale ja tam wiem też swoje, On jest większy niż cokolwiek innego. I
nie ma że szczęście, że fart, że przypadek. Tu nawet szczęście by nie pomogło,
tylko On mógł.
Odchodząc całkowicie od tematu- posiadacie jakieś rzeczy
swoich rodziców/dziadków z lat ich młodości? Moja piwnica właśnie ostatnio
zaczęła ujawniać swoje skarby. Wiecie, ta bezcenna chwila gdy znajdujesz indeks
taty i widzisz te wszystkie trójki. Albo listy między rodzicami z czasów przed
lub tuż po małżeńskich. U mnie w domu są to też zdjęcia. Tata był, i nadal
jest, zafascynowany fotografią, miał swoją ciemnię i robił dużo zdjęć. Dziś w
moje ręce wpadło pudełko z kilkudziesięcioma fotografiami zapisanymi na
slajdach. Jestem zaskoczona jakością, detalami i wszystkim tym co jest na
zdjęciach, zostaje jeszcze odnalezienie odpowiedniego rzutnika i obejrzenie ich
już w normalnej wielkości.
Moje dzisiejsze więcej jest całkowicie niezaplanowane, ale
dało zamierzony efekt, ucząc mnie dziś nowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz